Miłość w cieniu emocjonalnej huśtawki
Dziś zapraszam Was na rollercoaster, który nazywam moim życiem miłosnym. Jak wygląda związek, kiedy jedno z Was zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową? Czy to jak jazda na karuzeli emocji? Czy może raczej jak spacer po linie nad przepaścią? Opowiem Wam o mojej osobistej podróży przez zawirowania miłości i emocji, kiedy „na dobre i na złe” nabrało dla mnie zupełnie nowego znaczenia.
Moja podróż z dwubiegunowym zaburzeniem afektywnym
Pierwsze, co muszę powiedzieć, to że bycie w związku, kiedy jest się „dwubiegunowym”, to jak jazda rollercoasterem. Są dni, kiedy jestem na szczycie świata, a moja energia i entuzjazm mogą zasilić całe miasto. Ale są też dni, kiedy świat wydaje się tak ciemny, że trudno mi nawet wyjść z łóżka.
Podróż ta zaczęła się dla mnie kilka lat temu, kiedy po raz pierwszy zdiagnozowano u mnie zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Na początku było strasznie. Wszystko, co do tej pory znałam i rozumiałam, nagle zostało podważone. Moje emocje, które zawsze wydawały mi się być jednym z moich największych atutów, stały się moim największym przeciwnikiem. I najgorsze było to, że czułam się absolutnie bezradna.
Ale z czasem, nauczyłam się akceptować swoją chorobę i zrozumieć, że jest częścią mnie, ale nie definiuje mnie. Nauczyłam się rozpoznawać swoje symptomy, zarządzać swoimi emocjami i szukać pomocy, kiedy tego potrzebuję. Nauczyłam się, że mimo mojego dwubiegunowego zaburzenia afektywnego, nadal mogę prowadzić pełne i satysfakcjonujące życie.
Teraz, patrząc na to, co przeszłam, widzę, że choć były to trudne czasy, to również były to momenty, które ukształtowały mnie jako osobę. Nauczyłam się być silniejsza, bardziej odporna i, co najważniejsze, nauczyłam się doceniać te małe chwile spokoju i radości, które przychodzą między burzami.
Więc tak, bycie „dwubiegunowym” to jak jazda na rollercoasterze. Ale to jest rollercoaster, na którym zdecydowałam się jechać, a każda jazda, choć pełna wzlotów i upadków, czyni mnie silniejszą.
Co to oznacza dla mojego związku?
Jak możecie sobie wyobrazić, ta emocjonalna huśtawka może być trudna do zrozumienia dla mojego partnera. Ale jedno jest pewne: nasza miłość i wzajemne zrozumienie pomogły nam przejść przez wiele burz.
Zaburzenie afektywne dwubiegunowe wprowadza dodatkowy element do związku – nieprzewidywalność. Nie zawsze wiem, kiedy nadejdzie okres manii lub depresji, a to może być niezmiernie trudne zarówno dla mnie, jak i dla mojego partnera. To jak balansowanie na cienkiej linie, gdzie z jednej strony jest euforia, a z drugiej – głęboka melancholia.
Ale wraz z tymi wyzwaniami przyszły także niesamowite momenty wzrostu i głębokiego porozumienia. Nauczyliśmy się, jak być dla siebie nawzajem wsparciem w trudnych chwilach. Zrozumiałam, że mogę otwarcie rozmawiać o swoich uczuciach i emocjach, a mój partner nauczył się, jak być dla mnie wsparciem, nie zatracając przy tym siebie.
To oznaczało również konieczność nauki nowych strategii komunikacji. Kiedy jestem w fazie manii, moje myśli mogą biec szybko, a moje emocje mogą być intensywne. Z drugiej strony, kiedy jestem w fazie depresji, mogę być zamknięta w sobie i niechętna do rozmów. Nauczyliśmy się, jak komunikować się skutecznie w obu tych sytuacjach, zrozumieć potrzeby drugiej osoby i zaspokoić je najlepiej, jak potrafimy.
Zrozumienie – pierwszy krok do porozumienia
Porozumienie rozpoczyna się od zrozumienia. W naszym przypadku, to oznaczało naukę – dużo nauki. Razem z moim partnerem zanurzyliśmy się w ocean informacji o moim zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym, przekopując się przez artykuły naukowe, blogi, filmy i fora. Odkryliśmy, że im więcej wiemy, tym łatwiej nam było zrozumieć, co się ze mną dzieje.
Wspólne strategie radzenia sobie
Następnie, musieliśmy nauczyć się jak radzić sobie z moimi nagłymi zmianami nastroju. To nie była prosta droga – były dni, kiedy moje emocje były tak intensywne, że obydwoje czuliśmy się przytłoczeni. Ale z czasem, nauczyliśmy się strategii, które pomagały nam przetrwać te trudne chwile. Na przykład, nauczyłam się, że w momencie, kiedy czuję, że nadchodzi mania, muszę skupić się na technikach relaksacyjnych, takich jak medytacja lub głębokie oddychanie. A mój partner nauczył się, że w tych chwilach, najważniejsze jest dla mnie poczucie bezpieczeństwa i wsparcia.
Miłość, cierpliwość i komunikacja
Nauczyliśmy się, że miłość, cierpliwość i komunikacja to trzy filary, na których musi opierać się nasz związek. Muszę być szczera wobec siebie i mojego partnera o tym, co czuję. A on musi być cierpliwy i otwarty na moje uczucia, nawet jeśli czasami są one intensywne lub zmiennne.
Podsumowując…
Życie uczuciowe z chorobą dwubiegunową nie jest łatwe, ale jest możliwe. Jest jak jazda na rollercoasterze – są wzloty i upadki, ale na koniec dnia, jest to podróż, którą przechodzimy razem. I choć może to być trudne, jestem wdzięczna za to doświadczenie, ponieważ nauczyło mnie i mojego partnera, jak być silniejszymi, zarówno jako jednostki, jak i jako para.